Najnowsze wpisy


kwi 14 2019 bez tytułu....
Komentarze (0)

Ostatnimi czasy dużo spraw... 

Na szczęście w miarę w porządku.... przynajmniej ze mną...

Bardziej martwi mnie moja przyjaciółka...

Tak bardzo chciałabym jej pomóc... ale jak mogę na odległość? :(

pomocy...

W moim życiu jak na razie względny spokój...

Dzieciak ma wolne przez strajk... w pracy dużo ludzi... choć nie jest jeszcze najgorzej hehe

 

madzia111983   
gru 18 2018 witajcie
Komentarze (0)

Dzień dobry, witam wszystkich na moim nowym blogu.

Poświęcony będzie moim sprawom, troskom, codzienności.

Na początek napiszę trochę o sobie.

Mam na imię Magda, mam 35 lat, od prawie dwunastu jestem mamą, na ogół szczęśliwą ;)

Moim największym szczęściem jest syn, mimo iż sprawia coraz więcej problemów, jak to nastolatek hehe

Drugą największą moją "Miłością" jest wiara. Dzisiaj właśnie to zrozumiałam. 

I głównie o tych sprawach zamierzam tu pisać.

Właśnie moja wiara i sprawy z nią związane natchnęły mnie, by zacząć pisać tego bloga.

 

Jako osoba wierząca od zawsze i chcąca rozwijać się w tej sferze około trzy lata temu zwróciłam się do pewnego księdza o prowadzenie, tzw. kierownictwo duchowe. I na szczęście zgodził się ;) Księdza tego poznałam przez moją mamę, która jest przełożoną owego kapłana, ponieważ pracują w jednej szkole. Poza tym ksiądz ten jest rezydentem na parafii, do której należę.

W sumie to kierownictwo zaczęło się z jego inicjatywy, po kolejnej jakiejś spowiedzi, gdzie po raz enty spowiadałam się z mojego nałogu, którego bardzo się wstydzę. Wtedy on podsunął mi, czy aby to nie jest dobre rozwiązanie, gdyż spowiedź to jedno, ale kierowanie to drugie. No i tak już te kilka lat mnie prowadzi. Początki były trudne, ale chyba tak jest zawsze. Paręnaście kolejnych miesięcy było stagnacją, jedno-liniowo wszystko szło... ja się mimo prowadzenia mało rozwijałam, aż poszłam po pomoc do ośrodka dla współuzależnionych, ponieważ jestem DDA. Pani psycholog na początku trochę mi pomagała, ale teraz to już chodzę z przyzwyczajenia i też dlatego, że ów kierownik twierdzi, że nie dam sama rady, nawet z jego pomocą.

Ostatnio miałam kilka cięższych chwil, do tego stopnia, że pojawił się kryzys związany z wiarą i trwa w sumie do dziś. Kiedy był ten najgorszy okres tego kryzysu poszłam do mojego kierownika duchowego do spowiedzi, choć nie chciałam jej, ale jednak się odbyła. Chciałam zapytać, zasięgnąć rady, co powinnam zrobić, chcąc odejść z Kościoła. Długo mi tłumaczył, że to nie ta droga, że kryzysy się pojawiają w życiu każdego itp, ale trzeba to przejść, a potem będzie nam łatwiej, gdy będzie kolejny kryzys, bo będziemy umieli je zwalczać.

Po tamtej spowiedzi napisałam na pewnym forum dla uzależnionych post, który wam tu przytoczę i na tym skończę te moje wypociny na dzisiaj ;)

Oto ten post:

"Witajcie, chciałam się z wami podzielić pewnymi przemyśleniami dotyczącymi kapłanów, ich podejścia do penitentów podczas spowiedzi i samego momentu tegoż sakramentu. Otóż jestem osobą, która jest uzależniona od szeroko pojętego onanizmu, zmagam się z tym od lat nastu. Długo tłumaczyłam sobie nałóg tym, że po tym jak zakosztowałam kontaktów seksualnych a potem zostałam sama musiałam sobie jakoś radzić, a że to była jedyna opcja, jaka się pojawiła, no to skorzystałam :/ Po miesiącach walki ze sobą postanowiłam coś z tym zrobić. Weszłam przypadkiem na forum dla uzależnionych, zarejestrowałam się, zaczęłam się udzielać i jakoś tam było, raz lepiej- raz gorzej. Był okres kilku miesięcy czystości, po którym wróciłam do nałogu z powodu jakichś tam negatywnych zdarzeń i znowu się zaczęło. Upadek za upadkiem, upadek za upadkiem, bywało, że miałam kilkutygodniowe ciągi, aż wszystko mnie bolało, zarówno pod względem fizycznym, jak i duchowym i psychicznym. W końcu trafiłam na dobrego spowiednika, jakoś było, pisałam do niego, gdy było źle, żeby powstrzymać się od upadku, ale niestety, po jakimś czasie został przeniesiony na inną placówkę i niestety musiałam sobie jakoś radzić ze sobą. Próbowałam trzymać się jego poprzedniej parafii, ale to już nie było to, co z tamtym kapłanem. Znalazłam kolejnego, który spowiadał mnie mniej więcej raz na trzy tygodnie, choć czasem było różnie, czasem musiałam sobie radzić inaczej, chodzić na spowiedź do innego księdza, gdy mój stały spowiednik nie miał czasu. Nasze spotkania-spowiedzi mi pomagały, ale ponieważ były nieregularne, to nie pomagały na tyle, ile mogły. Potem ja się wyprowadziłam na inne osiedle i dość ciężko, ze względu na obowiązki zawodowo rodzinne, było mi się z nim spotykać, więc po około pół roku od przeprowadzki znalazłam sobie nowego kierownika duchowego, który prowadzi mnie już kilka lat i dopiero teraz widzę, że faktycznie jest ze mną dobrze pomimo tego, iż trwam nadal w nałogu, że są okresy, gdy na prawdę nie radzę sobie z nim, ale wiem, że jak tylko potrzebuję, mogę pójść do tego księdza do spowiedzi, zawsze dostanę wielkie wsparcie od niego, a przede wszystkim nawet idąc do spowiedzi do konfesjonału nie muszę gadać mu wszystkiego od początku, bo on już poznaje mnie po głosie, zna moją historię i może pod moim kątem "dobrać" pokutę :) Muszę jeszcze dopisać, że dlatego postanowiłam napisać ten post, ponieważ dziś po raz kolejny byłam u spowiedzi, ponieważ zdarzył mi się upadek i strasznie to przeżyłam, wpadłam w kompletny kryzys, chciałam już zrywać swoje związki z Kościołem. Dlatego poszłam do konfesjonału tylko po to,by porozmawiać z moim spowiednikiem, ale nie dał mi się załamać,wyspowiadał mnie, gadał ze mną na temat ostatnich wydarzeń."

madzia111983